niedziela, 21 sierpnia 2016

(90) Rodzina Kunis + Monette, fotorelacja z Łeby

grafika- ja

Cześć i czołem! Opalona, zadowolona i z naładowanymi akumulatorami wróciłam znad morza. Pomyśleć, że już za półtorej tygodnia zaczynam przygodę z szkołą średnią... przecież niedawno kończyłam podstawówkę! Jednak śmiało mogę rzec, iż te wakacje będę długo wspominać z uśmiechem na twarzy :) W komentarzach pod poprzednim postem wyraziliście chęć zobaczenia fotorelacji z Łeby. Dlatego dzisiaj nie tylko simsy, ale również wrażenia z tygodniowego pobytu. Zapraszam do czytania!

L pokazuje, że nawet wyimaginowaną przyjaźń z dużym pluszakiem trzeba pielęgnować!

 Bliźniaczki swój dzień zaczęły od świętowania wkroczenia w dorosłość i zjedzenia urodzinowego tortu :) 

 Irelia jest zachwycona zmianą wyglądu. Co jak co, ale dorosłość jej służy!

Simka zadbała, by kolejna wizyta Dona w ich domu była pełna niespodzianek. Na sam początek przywitała czułym buziakiem (czyli kontynuacja zabawy pozami)... ;) 

 Reszta spotkania odbyła się w sypialni... tak, dobrze czytacie, w sypialni. (( ͡° ͜ʖ ͡°))
- Cieszę się, że wyrażasz chęć zawarcia małżeństwa, ale na noc poślubną nie chce mi się czekać.
- Słoneczko, co masz na myśli?

 Irelia łobuzersko spojrzała na narzeczonego, śmiało odpowiadając:
- Chcę jeszcze mieć dzieci. Z Tobą.

 Don zgodził się zanocować u lubej, szczególnie, że zabawy potrwały do późnej godziny. Gdy zadowolona simka spała w jego objęciach, on zastanawiał się, czy podejmuje świadomą decyzję.

Mężczyzna delikatnie odsunął się od Irelii, po czym usiadł na progu łóżka. Ręką masował obolałą skroń.
- Cholera, Lotario... nie chciałeś tak żyć! Z drugiej strony marzyłeś o posiadaniu rodziny z piękną kobietą. Dostałeś dar od losu, czemu miałbyś go odrzucić?

 W międzyczasie szatynka zdążyła zorientować się, że brakuje jej ciepłych ramion sima. Zmartwiona podniosła się na kolana, wahając się zapytania narzeczonego, czy wszystko w porządku.

Zdecydowała bez słowa objąć go. Ręce położyła na klatce piersiowej, czując jego przyspieszone bicie serca. Don nie krył zaskoczenia gestem Irelii.
- Przepraszam, jeśli obciążam Twoje życie.
- Przestań- szepnął.- Nie mam zamiaru Ciebie zostawić, kochanie.

 Finalnie, oboje zasnęli, tylko że Don wolał objąć Irelię w innym miejscu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

 Kilka tygodni później, w domu Kunisów wrzało od emocji. Wszyscy przygotowywali się na ślub Irelii i Dona. Panna młoda postanowiła pochwalić się talentem kulinarnym i upiec tort weselny ;) 

 Na Sagę i L czekały urocze, białe sukieneczki z pantofelkami. Były do siebie podobne, nawet w kwestii fryzury :)
- Mam nadzieję, że dostaniemy duże kawałki tortu- powiedziała Sage do Laury.
- O taaak! Liczę też na fajną muzykę, potańczyłabym sobie, szczególnie kaczuchy!

 Łazienka została zajęta przez Pana Młodego. W białym garniturze, podkreślonym czarną muchą, wyglądał niezwykle męsko. 

 Tymczasem w sypialni Panna Młoda dokonywała ostatnich poprawek. Wyglądała olśniewająco, szczególnie w bajecznej, ślubnej kreacji (sama chciałabym taką suknię na własnym ślubie!). Zarówno towarzysząca jej Riven, jak i ja, nie mogłyśmy się na nią napatrzeć :) 

 Kilka godzin później, przy kaplicy rozmarzony Don czekał na przyszłą żonę. A wraz z nim oczekiwały córki, przyszła szwagierka, Arya i Lucas.

 Symboliczna wymiana obrączek, przy której (ku mojemu zaskoczeniu!) Don wsunął obrączkę na palec simki z nieopisaną radością :) 

 Przed Wami państwo Lothario! Wzruszona Bóg Herba sypie ryż przed ekranem laptopa i ociera łzy. Kolejna "moja pociecha" wychodzi za mąż... a niedawno była bobasem!

 Moje ulubione zdjęcie z całego wesela, czyli wspólne zjedzenie kawałka tortu weselnego. W końcu ea naprawiło błąd ze znikającym talerzem! :) 

 Dziewczynki doczekały się fajnej muzyki. Razem z nimi potańcowała Janna Monette.

 - To zdecydowanie mój najlepszy moment w życiu- westchnął Don, patrząc czule w oczy ukochanej.- Nie wiedziałem, że w końcu szczęście się do mnie uśmiechnie.
- To ja jeszcze dodam, że spodziewamy się kolejnego dziecka.

Wynajęty przez rodzinę fotograf uwiecznił parę młodą oraz ich najbliższych. Efekty sesji można zobaczyć na ścianach w sypialni simów :)

- Okej, już po weselu, a ja mam kolejny żart. Gwarantuję Herba, że teraz się uda.
Jakoś Ci nie wierzę, Irelia... wymyśl coś dobrego to ponownie zagościsz :p 

Nom nom nom, hurtowe zajadanie jabłek, by mieć chłopca w rodzinie.

- Laura, coś Ty w najlepsze zrobiła! Radziłam, byś tego nie robiła, bo nie skończy się to dobrze!- piszczała Sage, nerwowo wymachując rękoma.

- Skąd miałam wiedzieć, że przy temperaturze dziewięćdziesięciu stopni nastąpi taka reakcja? Jeszcze tego na lekcjach chemii nie miałyśmy!

Ciocia Riven, która dzielnie okiełznała ogień, skarciła małą siostrzenicę za nieumyślne wzniecenie pożaru. Przypomniała jej, że zabawa w naukowca powinna być bezpieczna i bez użycia środków łatwopalnych... czyżby L kiwnęła z łazienki Domestos?

Jednak gniew simki nie mógł trwać długo. Przytuliła dziewczynkę, po czym wspólnie poszły zjeść kolację :)

Don zrobi dosłownie wszystko, by wyręczyć ciężarną żonę z obowiązków. Odważył się usmażyć pierwszą w jego życiu jajecznicę... tylko proszę, nie spal kuchni.

A simka zamiast odpoczywać to z uśmiechem sprząta kibelek. Można? Można!

- Mamo, ale ten bobo duży! Czy to będzie siostrzyczka, bo wiesz, z chłopcami nie można się bawić lalkami czy w księżniczki.

Arya nie zapomina o rodzinie i często odwiedza ciocię Irelię, opowiadając jej o sielankowym życiu u boku Lucasa oraz o trudach zawodu policjantki.

Czwórkowe bugi zaczynają być jak dwójkowe, czyli zabawne.... a z czasem irytujące...

Tatko nie zapomina o swoich małych kobietkach i każdego wieczora rozgrywa z nimi partię kart na tarasie.

Zwycięstwo w grach karcianych daje mu motywację do naprawiania armatury do godziny trzeciej nad ranem... ;)

Dom na nogi postawiła Irelia, której odeszły wody. W tle Don zastanawiał się, czy wziąć pod uwagę rodzącą partnerkę czy narastającą potrzebę skorzystania z toalety.

Doczekałam się chłopca, Nataniela!<3 

- No czeeść malutki, jestem Sage, Twoja siostra. Sądząc po kolorze kołyski myślałam, że jesteś dziewczynką, ale mam nadzieję, że będziesz przebierać się za księcia w naszej zabawie.

Facet się zaczął nudzić do tego stopnia, że rozmyśla nad szklanką. Czy jest w połowie pełna... a może pusta?

Po szybkich urodzinach Nathaniela, w ogrodzie z całym zestawem fotograficznym Riven czekała na dzieciaki, by zrobić im mini-sesję.

Oto pociechy Dona oraz Irelii przed obiektywem! :)

Zostawiamy naszą główną rodzinę i przechodzimy do Monettów (i po części Kunisów ;)). Lucas chętnie rozmawiał z Janną o świecie nauk ścisłych. Oboje byli zapalonymi miłośnikami chemii, biologii czy matematyki.

"Ogródek" Candice był w tragicznym stanie, dlatego Arya chwyciła za grabie i konewkę i przywróciła grządki do lepszego stanu.

Oboje przeszli zmianę wyglądu, na lepsze!

Sim nie ukrywał miłości do swojej wybranki serca. Pewnego dnia śmiało klęknął przez rudowłosą i poprosił ją o rękę. Nie mogła istnieć inna odpowiedź niż "tak". :) 

A co tam się święci, moja droga? ( ͡° ͜ʖ ͡°) 
- Świętujemy zaręczyny. 
No cóż, miłej zabawy pod pierzynką.

Typowy dzień w pracy Aryi- praca na miejscu zbrodni. Simka biega dookoła z aparatem, uwieczniając dowody, pozostawione przez tajemniczego sprawcę. Szkoda, że tych grafitti nie można mieć jako ozdoba na ścianie, jak w przypadku "Studenckiego Życia" w ts3.

A gdy jej koledzy bądź koleżanki zamiast przesłuchiwać świadków się opierniczają, sama chwyta za długopis i notes. Tutaj wypytuje Ulrike (tak, tak, to ta Ulrike), która przeszła metarmofozę ;)

- Na Króliczka Lodówkowego, do czego potrzebujesz mikrofonu w więzieniu?
- Pani komendantko, możemy o tym nie pomawiać publicznie?

- No niech Ci będzie, ale do zdjęcia musisz stanąć.
Komiczne felietony z przestępcami dla simki są na porządku dziennym.

Tak bardzo czułe powitanie z rana i tak bardzo zabawa pozami zastępującymi interakcje. Herba się cieszyła jak zdjęcie robiła.

Moi zakochani postanowili wziąć skromny ślub, bez zbędnego (ich zdaniem) tłumu w ruinach starego zamku. Biję pokłony pickypikachu za przeniesienie mojej ulubionej sukienki ślubnej z ts3 do ts4.

Zakochałam się w tym zdjęciu, wyszli na nim przecudownie <3

Tego samego dnia równo świętowały urodziny Janna oraz Candice. Jak dwie krople wody! :)

Przyszywany wujo Lucas postanowił z tej okazji zabrać przyszywaną siostrzenicę na miasto.

Na sam początek wspólne zdjęcie z rąsi. 

Zamiast drinków i słonych zakąsek była zacięta rywalizacja w piłkarzykach.

- Na przeklętą Llamę, wiedziałam, że ten patyczek przyniesie mi przegraną!
A w tle Arya gawędzi z ciotkami Irelią i Riven. Wyglądają tak, jakby debatowały na dość poważne tematy, hmm... ;)

- Jakim cudem trafiłaś już po raz trzeci w dziesiątkę. To nie jest fair!
- Milcz, wujek... wygrałeś w głupiej gierce z kupką patyczków i w piłkarzykach. Jeszcze chwila i lotka niechcący świśnie nad Twoją głową.
Dzieci...

Ekhem, proszę państwa... bo ja chciałam tylko o coś się zapytać...

- Herba, chciałaś się o coś zapytać?
- Na wszystko odpowiem, że było super, hee he heeee.
W sumie już nie mam pytań, dziękuję ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Cuuudni <3

Teraz pora na kilka słów na temat mojego pobytu w Łebie. Nie jestem jakąś mistrzynią w pisaniu relacji itp. itd., jednak mam nadzieję, że być może kogoś z Was zachęcę do zwiedzenia tej miejscowości ;) 

zdjęcie mojego autorstwa, przerobione na potrzeby notki :)

Generalnie gościłam tam z dziadkami po raz trzeci. Wcześniej jeździłam do Ustki i przyznam szczerze, że choć jest większym miastem w porównaniu do Łeby, to znacznie uboższym od strony nadmorskich atrakcji. Tam jedynie życie toczy się na promenadzie, a tutaj wszystkie ulice roją się od turystów. Stoisk z wszelakimi drobnostkami, restauracji czy pubów jest bardzo dużo. Dosłownie gdziekolwiek się nie spojrzy, to albo pamiątki na sprzedaż, albo knajpki z rybami prosto z kutra. 

Pogoda w tegoroczne lato nie spisuje się na medal. Pierwszy dzień śmiało określę pogodowym "misz-maszem". Choć zmokłam do suchej nitki przez nagłą ulewę, popołudniu byłam na plaży i podziwiałam zachód słońca. Widok wzbudzał dech w piersiach, dla takich chwil warto żyć :) (na zdjęciu zachód z szóstego dnia pobytu, moim zdaniem najpiękniejsze ujęcie)


Kolejne dni sprzyjały bardziej spacerowaniu niż kąpaniu się czy opalaniu. (wyjątkiem były dni piąty i szósty, gdzie temperatura przekraczała dwadzieścia stopni Celsjusza) Pobudki były przeważnie o dziesiątej, szykowanie się zajmowało dwie godziny, przez co czas poświęcony przechadzkom po zatłoczonym mieście leciał szybciej. Robiliśmy niedługie przerwy, w których zjadaliśmy coś ciepłego bądź siadaliśmy na ławce i patrzyliśmy. 
Dla miłośników muszelek mam dobrą informację. Łebskie plaże są pełne malutkich muszelek, które aż proszą się o zebranie! Wśród tych spękanych można znaleźć i całe w okazałej kolorystyce :) Jeśli chodzi o kwestię posiłków, na poniższym kolażu uwieczniłam kartkę z zamówieniem ze smażalni ryb "Kaja". Jeśli mam być szczera, nie bierzcie filetu z dorsza, bo jedynie przepłacicie. Strasznie suchy i pełny ości (jestem bardzo wrażliwa na ich punkcie). Inne lokale w Łebie oferują znacznie smaczniejszy filet, przeważnie bez tych niechcianych "gości" :) Jednak jeśli ktoś lubi tuszkę flądry, tym bardziej powinien do tego miejsca przyjść.
Na alei, która znajduje się przy ulicy Kościuszki, można napotkać dość ciekawą atrakcję, bijąca niezłą furorę wśród turystów. Mam tutaj na myśli odlewy dłoni znanych polskich polityków. Możecie sprawdzić, czy macie dłoń taką jak Lech Wałęsa, Wojciech Jaruzelski czy Bronisław Komorowski. No cóż... nie mogę się pochwalić, że mam rękę Aleksandra Kwaśniewskiego, bo trochę mi jeszcze brakuje ;) 


Praktycznie od samego początku pobytu, na morzu szalał sztorm. Nie był on jednak dla nas powodem do rezygnacji ze spacerów po plaży. Miałam niezły ubaw, idąc pod prąd i stawiając czoła silnemu, porywistemu wiatrowi. Mogłam zobaczyć "wędrujący piasek", który niestety ciężko uchwycić aparatem w telefonie komórkowym. (trochę żałowałam, że nie zabrałam lustrzanki) Lecz postanowiłam pobawić się zdjęciami, czego dowodem jest wizualne złapanie słońca palcami. Macie również okazję zobaczyć połowę twarzy samej Herby (i potarganą grzywkę;--;), także jakby coś żadnym zielonkawym kosmitą nie jestem, hehe.


Podsumowując tą dość szczegółową fotorelację, jestem bardzo usatysfakcjonowana wyjazdem. Od małego kocham polskie morze (w górach byłam również w tym roku, swoją drogą). Widok falującej wody i uczucie piasku wchodzącego między palce u stóp działa na mnie relaksująco. Lubię czuć chłodny, morski wiatr i lubię mewy. Odnoszę wrażenie, że uległam wyjątkowemu urokowi morza. Z całego serca zachęcam Was, byście również poznali je.

Tym dość miłym akcentem kończę dzisiejszą notkę. Mam nadzieję, że notka bardzo Wam się spodobała, byłabym wdzięczna, gdybyście pokazali to w komentarzach :) Trzymajcie się cieplutko, do następnej notki!:*


P.S. Dla tych, którzy przegapili pierwsze Q&A- za niedługo planuję kolejne, dlatego bądźcie czujni!