wtorek, 1 września 2020

(96) Le Chienowie

Cześć i czołem! Miniony sierpień mogę śmiało zdefiniować następującymi słowami: w końcu mogłam wyjechać do rodziny, po tym całe dnie w pracy. Przede mną ostatnia prosta w 2,5 tygodniowym "maratonie drugozmianowym", który odrobinę urozmaicam czytaniem książek czy graniem w simsy. Luby uraczył mnie Wyspiarskim Życiem, więc tym bardziej musi znaleźć się chociaż godzinka na pogranie w czwórkę! 

...dzięki pogrywaniu odczułam potrzebę zmiany wyglądu bloga. Tym razem prosto, jedynym akcentem jest bardzo romantyczny nagłówek, odrobinę muśnięty obróbką graficzną, z którego jestem niewyobrażalnie dumna :)

W moim odczuciu dość sporo działo się u Le Chienów- praca, umiejętności, dbanie o potrzeby oraz relacje z innymi, poznawanie możliwości nowego dodatku- ale nie miałam jakoś natchnienia do robienia dużej ilości ujęć. Wykonałam natomiast tyle, by móc urozmaicić nimi dzisiejszą, nieco krótszą relację, na którą zapraszam!

Nadeszła pora na to, by Summer dołączyła do grona simów-emerytów. Elegancka jak zawsze, zawzięta pani bizneswoman mogła jeszcze więcej czasu poświęcić swojemu Ukochanemu będącemu na emeryturze, negocjowaniu korzystnych umów z firmami partnerskimi czy malowaniu.

 

Matthew, już jako chłopiec szkolny, od pierwszych dni był oczkiem w głowie tatusia i to on miał największy wpływ na jego wychowanie. Zaraził go zainteresowaniem do nauk ścisłych, a ich ulubionym zajęciem była obserwacja nieba o każdej porze :) 


Louis także świętował urodziny- jako młody dorosły, podjął się wymarzonej kariery naukowca i zaproponował przeprowadzkę swojej Ukochanej Elżbiecie. Oboje nie chcieli zwlekać z oczekiwaniem na potomstwo, więc od razu wzięli się do roboty (( ͡° ͜ʖ ͡°)).  


Parę simowych dni później do rodziny zawitała pierwsza przedstawicielka czwartego już pokolenia familii, Natalia. Jej ulubionym zajęciem było gadanie z dziadzią Sebą oraz zabawy klockami (te dwie czynności stanowczo dominowały w jej siedmiodniowym okresie wczesnego dzieciństwa) :) 


Ostatnie dni swojego życia Sebastian spędził w Granitowych Kaskadach, gdzie w wiosennym deszczu mógł obdarzyć małżonkę czułościami, pograć z nią w karty czy łowić nad pobliskimi jeziorami, by ostatecznie odejść do drugiego świata. Jejku, jeszcze niedawno grałam nim jako chłopcem w wieku szkolnym!
Co do Summer-także umarła, niecały simowy tydzień po odejściu Sebastiana. 


Gdy żałobny nastrój opuścił rodzinę, Louis zabrał Elżbietę na randkę do niezwykle tropikalnego, gorącego (niczym ich miłosna więź... Herba romantyczka...) Sulani. Po leniwym wylegiwaniu się na słońcu, kąpieli w oceanie, godzinach spędzonych na bezowocnym poszukiwaniu muszelek i budowaniu zamków z piasków przyszła pora na największą atrakcję tego randez-vous- zaręczyny na mostku, w tle zachodzącego słońca <3


Le Chienowie z Wierzbowej Zatoczki mogą na jakiś czas ode mnie odpocząć. Zdecydowałam, że królikami doświadczalnymi do testowania Wyspiarskiego Życia zostaną dzieci Megan i Wolfganga (którzy swoją drogą niespodziewanie i dość szybko kopnęli w kalendarz... to było niezaplanowane :\)- Felipe, Emilia i Elizabeth. Za niewielkie fundusze kupili domek przy oceanie.


Jedni woleli korzystać z obecności słońca...


...a drudzy działać na rzecz dobra tropikalnej natury i poszukiwać zalegających na plaży śmieci. Swoją drogą, podoba mi się możliwość sprzątania wyspy na rzecz lepszego wyglądu Sulani :) 


Podczas eksplorowania sulanijskiej jaskini do wyposażenia Elizabeth wpadły "bezwartościowe" wodorosty, dzięki którym zyskała swoje drugie, syrenie oblicze. Nie ukrywam swojej radości, bo syreny uwielbiam od małego i już teraz wiem, że przez kolejne pokolenia tej rodziny będą przewijać się te istoty nadnaturalne. A jeszcze bardziej podoba mi się to, że można stworzyć wygląd syreny zupełnie odbiegający od sima! <3


Wyspiarskie klimaty bardzo sprzyjają Felipe'owi... ;) 


Jest to ostatnie ujęcie z mojego folderu, na którym znajduje się Emilia. Po tym śmiertelnie padła ofiarą potwora głębinowego, wezwanego przez miastową syrenę... Nie będę tego komentować. 


Są cztery urocze rzeczy w tym ujęciu:
1. wyspiarski urok Sulani,
2. interakcja "pocałunek w wodzie",
3. syreny,
4. zakochana Elizabeth ze swoim wybrankiem serca, którego imienia nie pamiętam, 
ale mówię na niego Maka Paka <3


Elizabeth z okazji wkroczenia w młodą dorosłość postanowiła coś zmienić. W rudych, kręconych i bajecznie długich włosach zdecydowanie lepiej niż w blond! A jeszcze, jak się opali na czekoladkę... cud, miód i orzeszki! <3 


Maka Paka, poza byciem przystojnym simem, aktywnie angażuje się w życie Sulani jako rdzenny mieszkaniec i ekolog. Bez "ekologicznego tabletu" ani rusz z domu. 


Oto kolejny element zaskoczenia- sulanijska kochanka numero uno Felipe'a zaszła w ciążę! I dzięki niej wpadłam na genialny na swój sposób pomysł- zamierzam przygarnąć spłodzone z kochankami dzieci, żeby życie doktorka miało smaczek... a Herba więcej do roboty, bo za tym tęskni :P 

Elizabeth i Maka Paka, dzięki swoim karierom, znaleziskom z plaż, bohomazom ocenionych jako arcydzieła, doczekali się domku na wyspie. Zdecydowali przygarnąć Felipe'a oraz jego syna, Andrew (dorzucili także trochę do rodzinnego portfela) i w liczniejszej gromadce cieszyć się błogim życiem na Sulani. Mały od razu stał się oczkiem w głowie syreniej cioci :)


Nigdy nie miałam pomysłu na zakończenia notek... Trzymajcie się ciepło, do następnego!