piątek, 9 września 2022

(98) Koniec

Cześć,

Z tej strony Herba. Choć od dłuższego czasu panowała tutaj cisza jak makiem zasiał... wiedziałam już w chwili zakładania tego bloga, że z pewnością napiszę parę słów, gdy zdecyduję postawić ostatnią kropkę w tym "rozdziale mojego życia". Jest to post pożegnalny, ale nie traktujcie go proszę jak jakiś pogrzeb🤪 

Blog #herbalsims powstał ponad 9 lat temu, kiedy zaczynałam gimnazjum. Ideą tego kawałka internetu było przeniesienie się z Forum The Sims i swobodne relacjonowanie rozgrywki. Wzięłam kawałek płótna, na którym tworzyłam po swojemu, dając mi nieopisaną radość. Z czasem blog był trochę pamiętnikiem - między perypetiami simów dzieliłam się tym, co tak znacząco uczyniło dany tydzień dobrym bądź kiepskim. Zaglądająca tu społeczność swoją obecnością dodawała mi sił i motywowała. Blogosfera była miejscem, gdzie mogłam na chwilę zrzucić trudy szkolnych dni, naładować baterie. I to miejsce dosłownie było ze mną przez cały okres gimnazjalny - bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw, ponieważ miałam różnie. A ostatnia klasa gimnazjalna to była ostra jazda bez trzymanki...😅

Od tego 9 października 2013 roku do teraz - 9 września 2022 roku, działo się w moim życiu naprawdę sporo. Patrząc jednak na wszystko, co mnie napotkało przez te 9 lat - i nawet, gdy musiałam zmierzyć się z bolesnymi wydarzeniami, to nie potrafię wyobrazić sobie innego przebiegu tego dość przełomowego okresu w życiu człowieka. Jestem bardzo wdzięczna za wyciągnięte nauki z tych sytuacji, a także za to, że musiałam popracować nad sobą całkowicie od nowa. Nie wyobrażam sobie być w innym miejscu niż te, w którym obecnie się znajduję. 

Na tą chwilę kończę studia z psychologii - bronię pracy za niecałe półtora tygodnia! - i mam w planie rozpocząć kolejny kierunek ku magisterce. Dalej jestem w Poznaniu z moim świeżo upieczonym narzeczonym, mamy plany te wspólne i indywidualne, w których wspieramy się 😊 Nie pomyślałabym, że osoba, którą znałam już od gimnazjum, a przypadkowo zgadałam się z nią 3,5 lata temu na Facebooku stanie się jednocześnie moją prawdziwą miłością życia, najlepszym przyjacielem i największym wsparciem, gdy przyszło mi przez ten czas zmagać się z trudnościami losu.

Simsy są nieodłączną częścią mojego życia - pogrywam w nie w każdej, możliwej wolnej chwili. I tak już pozostanie do końca. Zapewne w przerwie między zajmowaniem się niemowlęciem w przyszłości będę musiała pograć w simsy, bo inaczej to macierzyństwa sobie nie wyobrażam😂 

Chciałabym Wam - osobom, które odwiedzały, komentowały tego bloga - z całego serca podziękować za Waszą obecność. Nie macie pojęcia, jak tą zwyczajną czynnością fundowaliście dzieciakowi uśmiech na twarzy i poprawialiście jego dzień. Założenie #herbalsims było świetną inwestycją - może nie doczekałam się wielkiej sławy czy bycia dostrzeżonym przez polski zespół Eletronic Arts (jak zakładałam sobie, tworząc tego bloga) - ale myślę, że lepsze było dostrzeżenie tego miejsca przez grono innych sympatyków gry w The Sims.

Blog zawsze pozostanie dostępny, ponieważ sama uwielbiam czasami "pozwiedzać" sobie i powspominać. Nawet, jak Blogger byłby zagrożony, to uczynię wszystko, aby dalej #herbalsims było widocznym kawałkiem internetu😊

Każdemu z Was życzę wszystkiego, co najwspanialsze - abyście nie bali się odważnie kroczyć przed siebie, nie rezygnowali ze swoich celów i byli dumni z bycia po prostu sobą. I żeby zawsze granie w simsy było nieopisaną przyjemnością.

Julka aka Zielona Herbata


wtorek, 6 października 2020

(97) Czwórkowej familii część siódma



Cześć i czołem! Zapowiada się o wiele dłuższy czas nieobecności tutaj (znowu)- w minionym tygodniu rozpoczęłam drugi rok studiów, z ogromną uciechą w sercu odwiedziłam uczelnię i pozwiedzałam miasto. Do komitetu powitalnego dołączają dydaktycy, którzy już rzucają konkretami i gwarantują brak nudy, a nawet ostrą jazdę bez trzymanki. Zabrzmię bardzo dziwnie, ale tęskniłam za tym!

Zaczynam także małymi krokami szykować się do przeprowadzki, choć dojdzie do niej na początku kolejnego roku. Czuję, że czas najwyższy, po dwudziestu latach przyjemnej laby pod skrzydłami rodziców, nieco bardziej się usamodzielnić. Oby kolejne dni były ku temu przychylne, bo samo to "wydarzenie" i tak mocno uległo zmianę przez, ekhm, panującą na świecie sytuację. A jak już mam nadać temu nazwę, korzystam z określenia pandemii bizarnych dziejów :)

Zapraszam serdecznie na kolejną relację z ostatnio dość spokojnej gry w mojej rodzince. Jakoś brak mi natchnienia na robienie bardziej heroicznych przewrotów, niech to pokolenie cieszy się błogą sielanką :P


Dzisiejszą relację rozpocznę ujęciem radosnej Elizabeth na huśtawce, w nowym wydaniu oraz stanie błogosławionym. Buzia aż sama się cieszy na jej widok!:)


Troskliwy starszy brat Felipe zapewnia wsparcie i mentalne, i medyczne, dzięki temu mogłam już nieco wcześniej dowiedzieć się, że w brzuchu Elizabeth siedzi chłopiec, sztuk jeden.


Kocham to ujęcie! <3 


Maka Paka stara się być dobrym wujkiem...

- Wujek, wes przestan.


Gdy ucieszony ukochany, oraz przyszły tatko, pod wpływem silnej miłości prosi wybrankę swojego serca o rękę... <3


Felipe dostaje niespodziankę w postaci drugiej, zapłodnionej kochanki. Chłopcze, szalejesz!


- Cholibka, też masz bebol. 

Przyszłe mamy, które spotkały się po raz pierwszy w simowym życiu, miały okazję podzielić się swoimi odczuciami oraz przemyśleniami odnośnie ciąży. Co prawda, w środku nocy, ale każda pora jest właściwa na rozmowę!

A nazajutrz do rodziny dołączył Maui Le Chien! Nie będzie zapewne wyglądał jak bohater Moany, jednakże postanowiłam uhonorować sima imieniem mojej ulubionej postaci z wyżej wspomnianej animacji :)

Prawdę mówiąc, nie mam praktycznie żadnych ujęć z czasu jego "starszego niemowlęctwa", skupiłam się na tym by czym prędzej nabył potrzebne umiejętności i wyrósł z pieluch. 

Jakiś czas po urodzinach Maui'ego zapłodniona kochanka numero duo podrzuciła Felipe'owi pod opiekę... BLIŹNIĘTA- Zoię i Marka Illes. W niej widzę przyszłe, chodzące zło, natomiast w nim kandydata na troskliwego, idealnego męża, który nie cierpi dzieci. Tak, ja miałam już taką wizję, gdy zobaczyłam ich dziecięce twarze :P

Szczęśliwy tatko i wujcio Maka Paka w otoczeniu dzieciaków :)

...a Elizabeth po ciąży i wychowaniu małego poczuła powołanie do heroicznego latania z gaśnicą po wyspie. Można? Można!

Dzieci od kochanek podziałały niezwykle motywująco na przystojnego doktora Felipe'a, który podbija serca nie tylko miastowych simek, ale także i partnerki swojego kuzyna, Louisa. Tak, postanowił rozkochać w sobie Elżbietę. A ja tylko patrzę, i czuwam... :D 

Bycie syreną i latanie w bikini z parasolką w kolorowe groszki to sulanijskie atrybuty Elizabeth. Ostatnio widziałam ją w stroju codziennym podczas ciąży, przysięgam.

Czy wspominałam, że uwielbiam Sulani za krajobrazy? <3 


Dzieciństwo wesołej gromadki nastało końca i okres nastoletni przywitał ich z otwartymi ramionami. Bliźnięta zdecydowały wrócić do swojej matki, jej małżonki i przybranego brata. Zoia wyrosła na zgrabną simkę, która ceni sobie oryginalność, a jej dłonie są jeszcze bardziej lepkie i nieprzypadkowo chwytają za czyiś dorobek. 


Mark to zupełne przeciwieństwo siostry i wyglądem bardziej wdał się w ojca. Choć marzy o miłości po kres swoich dni, unikając przy tym latających pieluch, to trzyma się na dystans od reszty społeczeństwa. 


A to Adrien (nie Andrew, przepraszam za pomyłkę!) i jestem absolutnie zauroczona jego przystojnością! Po mamie odziedziczył sulanijskie geny oraz bycie syreną. Choć czuje się jak ryba w wodzie wśród swoich, lubi być wredny. Widzę go w przyszłości jako sportowca i łamacza serc, niczym tato Felipe ;) 


Nastoletni Maui jest przystojnym mistrzem strojenia min, widać że to syn Elizabeth! Kocha czytać książki oraz spędzać czas w kuchni, a z tym wiąże swoją przyszłość zawodową (oczywiście Bóg Herba o to zadba).


Za co Felipe kocha Sulani? Za pełną czilerkę w słońcu, na dmuchanym materacu. Jak patrzę na to ujęcie, to czuję aż takie ciepło na skórze :)(pomijam fakt, że nabawiłam się poparzenia słonecznego)


Maka Paka próbuje swoich sił w muzyce. Jego postępów na razie komentować nie będę.


Ewidentnie ją opętało. Zaufajcie mi, jestem studentem psychologii i moją specjalizacją będzie interpretacja simowej mimiki twarzy. (śmiech na sali)


Ot takie przypadkowe ujęcie, które niesamowicie mi się podoba! Ma w sobie coś wyjątkowego, co ciężko mi określić wprost... no po prostu! :) 


Śmiem twierdzić, że oboje zdecydowanie odziedziczyli cechy wyglądu po Megan, jedynie "drobne" elementy, czyli kolor oczu Felipe'a i podbródek Elizabeth, to zasługa genów Wolfganga. Emilia jako jedyna swój wygląd zawdzięczała ojcu, ale nie będę wnikać w to, że zechciała kopnąć wcześnie w kalendarz :P


Maka Paka pojawia się w domu tylko, żeby zjeść, pospać i pograć w szachy. A tak to lata po całej wyspie ze swoim wszechpotężnym tabletem ekologa.


Ledwo Maui zaczął poznawać uroki wieku nastoletniego, a już zakochał się w blond piękności! Ciocia Herba wyczuwa w przyszłości gromadkę uroczych dzieci, i na dwóch raczej się nie skończy... ;) Szczęściarą jest Babs L'amour, która przeszła niewielką zmianę wyglądu.

Co złego, to nie Wy?
- Dokładnie tak, Herba.


A po miłosnych eksploracjach windenburskich krzaków, najlepiej jest spędzić popołudnie z matulą na leżakach ;)


Adrienowi uruchomił się prankster mood i bez ustanku sprawia ojcu "bardzo sympatyczne" niespodzianki. 


Elizabeth trudzi się w mini-tropikalnym ogródku, a w oddali, w wodospadzie, szampańsko bawi się Felipe z kolejną miastową, żonatą simką. Nie zdziwcie się, jak za niedługo napiszę- "Połowa populacji Sulani to owoce nagłej, intensywnej miłości doktorka Müncha i jego kochanek"


Narzeczeni uznali, że czas zrobić małą przerwę od rutyny podsycanej tropikami i uciec do Granitowych Kaskad. EA wysłuchało moich modlitw, pozwalając mi zorganizować szybki, cichy ślub w towarzystwie natury, ciągłej ulewy i chichrających się misiów (powiedzmy, że to ich letnie zajęcie, przygotowują się na zimowe wywrotki). Oficjalnie Elizabeth została Panią Maką Paką :) I takim oto chwytającym za serce akcentem kończę dzisiejszą relację rodziny urzędującej w Sulani.


A do Wierzbowej Zatoczki zapraszają Natalia (w niebieskim topie) oraz niewiele od niej młodsza siostra Nadia (w różowej sukience). Zaraz po tym, jak pierworodna Elżbiety i Louisa urosła, mogła spodziewać się nadejścia towarzystwa do zabawy :) 


Urodziny świętował także Matthew, który różni się od Louisa wyłącznie (!) stylem, cechami osobowości i życiowym celem. Pragnie zostać oczytanym bogaczem, który dorobi się pokaźnej rezydencji, poślubi kobietę o szczodrym sercu i wychowa z nią co najwyżej piątkę dzieci :)


A gdy nikt nie patrzy, Elżbieta z ogromnym zaangażowaniem pielęgnuje swój romans z kuzynem partnera. Przytoczę po raz drugi to, że ja tylko patrzę, i czuwam!


Bądźmy dobrej nadziei, że marzenie Louisa powoli zaczyna nabierać kolorów, gdy jego serce zaczęło bić mocniej dla Julii :) 


Jak wygląda typowy weekend u Le Chienów? Mianowicie, Natalia próbuje swoich sił na skrzypcach...


Elżbieta nie kryje swojej sympatii do opalania się nago na leżaku...


...oraz pielenia mini-ogródka nago...


Gdy matka/ciotka zdecyduje się zarzucić na sobie ubrania, dziewczynki korzystają z obecności wujka Matthew i bawią się szampańsko na huśtawce.


To ujęcie, jak i powyższe, niesamowicie mi się podobają! <3 


Louis stanowczo nie ma talentu do śpiewania, ale jak przychodzi pora na poczwórne urodziny, to można sobie (chyba) pozwolić...


Tak prezentuje się nastoletnia Natalia! Nie kryje się z zamiłowaniem do wyrazistych kolorów, a jej pokój to dormitorium przyszłej pisarki, zdecydowanie podąża śladami świętej pamięci cioci Isabelli (kosmitki, żony Alexandra, czyli najstarszego syna Debbie i Kłaka)  :)


Nadia od małego uwielbiała towarzystwo oraz postrzeganie świata w zupełnie inny sposób. Dorastając, postanowiła w niebywale oryginalny sposób wyrazić siebie poprzez wygląd i dąży do brylowania wśród ludzi dzięki bycia liderem popularnej grupy.


Elżbieta z Louisem postanowili jeszcze huczniej świętować osiągnięcie dorosłości poprzez huczny ślub na sulanijskiej plaży :)


A po uroczystości przyszedł czas na poślubne plażing smażing :D 


A na sam koniec, znowu romantyczne ujęcie, przy wschodzie księżyca... to wcale nieprawda, że stałam się jeszcze większą romantyczką... Nie, nie. (oczywiście, że tak)


Trzymajcie się ciepło, do następnej notki! :) Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda mi się dać znak życia spod stosu psychologicznych książek.

P.S. Zachęcam do odwiedzenia karty z rodzinami, które wystąpiły na tym blogu- troszkę tam posprzątałam ;)

wtorek, 1 września 2020

(96) Le Chienowie

Cześć i czołem! Miniony sierpień mogę śmiało zdefiniować następującymi słowami: w końcu mogłam wyjechać do rodziny, po tym całe dnie w pracy. Przede mną ostatnia prosta w 2,5 tygodniowym "maratonie drugozmianowym", który odrobinę urozmaicam czytaniem książek czy graniem w simsy. Luby uraczył mnie Wyspiarskim Życiem, więc tym bardziej musi znaleźć się chociaż godzinka na pogranie w czwórkę! 

...dzięki pogrywaniu odczułam potrzebę zmiany wyglądu bloga. Tym razem prosto, jedynym akcentem jest bardzo romantyczny nagłówek, odrobinę muśnięty obróbką graficzną, z którego jestem niewyobrażalnie dumna :)

W moim odczuciu dość sporo działo się u Le Chienów- praca, umiejętności, dbanie o potrzeby oraz relacje z innymi, poznawanie możliwości nowego dodatku- ale nie miałam jakoś natchnienia do robienia dużej ilości ujęć. Wykonałam natomiast tyle, by móc urozmaicić nimi dzisiejszą, nieco krótszą relację, na którą zapraszam!

Nadeszła pora na to, by Summer dołączyła do grona simów-emerytów. Elegancka jak zawsze, zawzięta pani bizneswoman mogła jeszcze więcej czasu poświęcić swojemu Ukochanemu będącemu na emeryturze, negocjowaniu korzystnych umów z firmami partnerskimi czy malowaniu.

 

Matthew, już jako chłopiec szkolny, od pierwszych dni był oczkiem w głowie tatusia i to on miał największy wpływ na jego wychowanie. Zaraził go zainteresowaniem do nauk ścisłych, a ich ulubionym zajęciem była obserwacja nieba o każdej porze :) 


Louis także świętował urodziny- jako młody dorosły, podjął się wymarzonej kariery naukowca i zaproponował przeprowadzkę swojej Ukochanej Elżbiecie. Oboje nie chcieli zwlekać z oczekiwaniem na potomstwo, więc od razu wzięli się do roboty (( ͡° ͜ʖ ͡°)).  


Parę simowych dni później do rodziny zawitała pierwsza przedstawicielka czwartego już pokolenia familii, Natalia. Jej ulubionym zajęciem było gadanie z dziadzią Sebą oraz zabawy klockami (te dwie czynności stanowczo dominowały w jej siedmiodniowym okresie wczesnego dzieciństwa) :) 


Ostatnie dni swojego życia Sebastian spędził w Granitowych Kaskadach, gdzie w wiosennym deszczu mógł obdarzyć małżonkę czułościami, pograć z nią w karty czy łowić nad pobliskimi jeziorami, by ostatecznie odejść do drugiego świata. Jejku, jeszcze niedawno grałam nim jako chłopcem w wieku szkolnym!
Co do Summer-także umarła, niecały simowy tydzień po odejściu Sebastiana. 


Gdy żałobny nastrój opuścił rodzinę, Louis zabrał Elżbietę na randkę do niezwykle tropikalnego, gorącego (niczym ich miłosna więź... Herba romantyczka...) Sulani. Po leniwym wylegiwaniu się na słońcu, kąpieli w oceanie, godzinach spędzonych na bezowocnym poszukiwaniu muszelek i budowaniu zamków z piasków przyszła pora na największą atrakcję tego randez-vous- zaręczyny na mostku, w tle zachodzącego słońca <3


Le Chienowie z Wierzbowej Zatoczki mogą na jakiś czas ode mnie odpocząć. Zdecydowałam, że królikami doświadczalnymi do testowania Wyspiarskiego Życia zostaną dzieci Megan i Wolfganga (którzy swoją drogą niespodziewanie i dość szybko kopnęli w kalendarz... to było niezaplanowane :\)- Felipe, Emilia i Elizabeth. Za niewielkie fundusze kupili domek przy oceanie.


Jedni woleli korzystać z obecności słońca...


...a drudzy działać na rzecz dobra tropikalnej natury i poszukiwać zalegających na plaży śmieci. Swoją drogą, podoba mi się możliwość sprzątania wyspy na rzecz lepszego wyglądu Sulani :) 


Podczas eksplorowania sulanijskiej jaskini do wyposażenia Elizabeth wpadły "bezwartościowe" wodorosty, dzięki którym zyskała swoje drugie, syrenie oblicze. Nie ukrywam swojej radości, bo syreny uwielbiam od małego i już teraz wiem, że przez kolejne pokolenia tej rodziny będą przewijać się te istoty nadnaturalne. A jeszcze bardziej podoba mi się to, że można stworzyć wygląd syreny zupełnie odbiegający od sima! <3


Wyspiarskie klimaty bardzo sprzyjają Felipe'owi... ;) 


Jest to ostatnie ujęcie z mojego folderu, na którym znajduje się Emilia. Po tym śmiertelnie padła ofiarą potwora głębinowego, wezwanego przez miastową syrenę... Nie będę tego komentować. 


Są cztery urocze rzeczy w tym ujęciu:
1. wyspiarski urok Sulani,
2. interakcja "pocałunek w wodzie",
3. syreny,
4. zakochana Elizabeth ze swoim wybrankiem serca, którego imienia nie pamiętam, 
ale mówię na niego Maka Paka <3


Elizabeth z okazji wkroczenia w młodą dorosłość postanowiła coś zmienić. W rudych, kręconych i bajecznie długich włosach zdecydowanie lepiej niż w blond! A jeszcze, jak się opali na czekoladkę... cud, miód i orzeszki! <3 


Maka Paka, poza byciem przystojnym simem, aktywnie angażuje się w życie Sulani jako rdzenny mieszkaniec i ekolog. Bez "ekologicznego tabletu" ani rusz z domu. 


Oto kolejny element zaskoczenia- sulanijska kochanka numero uno Felipe'a zaszła w ciążę! I dzięki niej wpadłam na genialny na swój sposób pomysł- zamierzam przygarnąć spłodzone z kochankami dzieci, żeby życie doktorka miało smaczek... a Herba więcej do roboty, bo za tym tęskni :P 

Elizabeth i Maka Paka, dzięki swoim karierom, znaleziskom z plaż, bohomazom ocenionych jako arcydzieła, doczekali się domku na wyspie. Zdecydowali przygarnąć Felipe'a oraz jego syna, Andrew (dorzucili także trochę do rodzinnego portfela) i w liczniejszej gromadce cieszyć się błogim życiem na Sulani. Mały od razu stał się oczkiem w głowie syreniej cioci :)


Nigdy nie miałam pomysłu na zakończenia notek... Trzymajcie się ciepło, do następnego!